Na początku chciałabym jeszcze nawiązać do ostatniego postu dotyczącego wczorajszej audycji poświęconej książce Charlotte Bronte i jej siostry śpiące. Pan Ostrowski zainteresował mnie swą wiedzą dotyczącą sióstr, pasją i zaangażowaniem w pracy nad książką. Z tego co wywnioskowałam z radiowej rozmowy, ma w niej dowodzić, iż to Charlotte Bronte jest autorką wszystkich dzieł, a dodatkowo sama stworzyła legendę o trzech piszących siostrach, mając ku temu powody. Podobno pojawia się coraz więcej głosów, które skłaniają się ku tej, lub innym owianym do tej pory tajemnicom, dotyczącym życia i jakiejkolwiek artystycznej twórczości sióstr. Chętnie zapoznam się z nowym spojrzeniem na losy jednych z moich ulubionych pisarek, książka ma około 600 stron!!, zawiera dotąd nietłumaczoną korespondencję, podobno także wiele reprodukcji dzieł malarskich sióstr Bronte, już nie mogę się doczekać. W księgarniach Charlotte Bronte i jej siostry śpiące już pod koniec września. :):)
A teraz wrażenia po Dynastii Tudorów. Obejrzałam - wiem, wiem jestem sporo opóźniona jeśli chodzi o oglądanie seriali - wszystkie sezony Dynastii Tudorów i ogólnie oceniając jestem pod ogromnym wrażeniem. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie uważam się za żadną ekspertkę w sprawie Tudorów, to tylko moja subiektywna opinia, a moja nikła zapewne wiedza jest oparta na marnych kilku książkach.
Po pierwsze, w serialu nieraz przeszkadzało mi mieszanie faktów, pomijanie ich lub wymyślanie nigdy niemających miejsca historii przez producentów - ale takie są prawa każdej produkcji, łączenie historii z fikcją to nic nowego, a wiadomo, iż serial miał odnieść i odniósł ogromny, komercyjny sukces.
Zacznę chyba od minusów, jak wyżej wspomniałam błędy historyczne, a raczej świadome zmiany na potrzeby serialu. Po drugie, zdenerwowałam się, że wielu bohaterów - którzy jak wiemy nie odznaczali się ponadprzeciętną urodą, zwłaszcza w miarę upływu lat - wyglądali jak wycięci z kolorowych magazynów. Szkoda też, że tak słabo - moim zdaniem - ukazano przemijanie i starzenie się postaci, niby charakteryzacja zadziałała (siwe włosy, zarost, ale jak dla mnie to za mało) to chociażby Henryk VIII pod koniec swego życia w serialu wygląda prawie tak samo, jego lekka siwizna i reszta nie zrobiła na mnie wrażenia, nie patrzyłam na niego jak na ponad 50 - letniego mężczyznę. Zabrakło mi też rudzielców - chyba wszyscy mnie tu poprą.
Kolejnym minusem jest sam tytuł serialu - to z pewnością nie jest serial o Dynastii Tudorów, lecz jednym z jej przedstawicieli - Henryku VIII (pojawiają się oczywiście postaci chociażby młodej Marii czy Elżbiety, ale raczej jako dzieci króla, nie poznajemy ich rządów, a szkoda).
Dodatkowo w całej tej mieszance na równi postawiłabym sprawy państwa, polityki, niezadowolenia społecznego, problemów wiary itd. itd. wraz z romansami, miłościami i namiętnościami królewskimi, które w serialu zajmują pierwsze miejsce i niekiedy odwracały moją uwagę od innych faktów. Lepszy zatem byłby tytuł Żony Henryka VIII lub Kobiety Henryka VIII :P
Ale oczywiście serial ogląda się z wielką przyjemnością, z pewnością zaspokaja estetyczno - wizualne potrzeby widza. Bardzo dobra gra aktorska większości aktorów, mnie najbardziej przypadła do gustu Pani Maria Doyle Kennedy w roli Katarzyny Aragońskiej i Sarah Bolger w roli Lady Mary. Świetnie ukazany przepych królewskiego dworu, niezliczonych zabaw, uczt, polowań czy pojedynków, dodatkowo straszliwe i haniebne intrygi, zbrodnie, czy miejsca tortur lub egzekucji.
Warto zapoznać się z serialem, niejednego zapewne skłoni do poznania bliżej historii i losów tak osławionej dynastii.
Tym, co urzekło mnie najbardziej to stroje, biżuteria, piękne materiały, wszystko to cieszyło moje oko.
A wy oglądaliście? Jakie są wasze wrażenia?