środa, 25 września 2013

Dziennik Bridget Jones - tego mi było trzeba !

Hej

Powracam po długiej przerwie, to były chyba najcięższe i najdłuższe 3 tygodnie w tym roku. Jak tylko nastał weekend chwyciłam po książkę, która całkowicie mnie zrelaksowała, rozśmieszyła, pokrzepiła....

Dziennik Bridget Jones Helen Fielding jest chyba większości z was znany, jeśli nie z lektury to przynajmniej z ekranizacji dwóch części historii.
Książka faktycznie jest dziennikiem narratorki i głównej bohaterki Bridget - która jest uosobieniem wielu z naszych babskich problemów i rozterek dnia codziennego. Zapisuje w swym dzienniczku liczbę wypalonych papierosów, wypitych kieliszków wódki czy zjedzonych kalorii.
Bridget jako samotna i już nie tak młoda kobieta poszukuje miłości życia, przystojnego mężczyzny, który będzie ją kochał mimo wszystko. Własna matka stara się ją za wszelką cenę zeswatać z każdym pojawiającym się na horyzoncie kawalerem bądź rozwodnikiem. Bridget natomiast, skuszona flirtem i zainteresowaniem ze strony szefa, wdaje się z nim w romans. Bardzo szybko jednak Daniel okazuje się być draniem i popaprańcem - jakby to ujęli przyjaciele bohaterki. Wtedy też Jones postanawia zmienić swoje życie, począwszy od nowej pracy. Oczywiście wszystko dobrze się kończy, a Bridget znajduje tego jedynego.

Książka jest pełna uroku dzięki świetnej kreacji głównej bohaterki, która ze swoją naiwnością, prostotą, ale i wielkim sercem potrafi nas rozśmieszyć lub wzruszyć do łez. We wszystkim, co mówi i robi jest tyle naturalności i szczerości, iż nie sposób nie kibicować wszelkim jej staraniom. Gdy powie coś głupiego, gdy nie potrafi się zachować w jakiejś sytuacji, gdy rozmyśla o głupotach i błahostkach jak o końcu świata - jest w tym przede wszystkim tak autentyczna, że pokochałam ją od pierwszej strony. Bridget to nie jedyna świetna postać w książce, uwagę przykuwają też: Daniel - szef bohaterki, wiecznie napalony związkofob, matka Bridget czy chociażby sam Pan Darcy, surowy, powściągliwy mózgowiec z jednej strony, a pełen poświecenia i ciepła z drugiej. Książka Pani Fielding nie miała być i nie jest jakimś wybitnym dziełem literackim, to lek na wszystkie nasze kobiece dolegliwości w pigułce, pełen humoru - aby rozweselić i pełen miłości i sympatii płynącej od Bridget , która ujmuje swą prostodusznością i budzi same dobre emocje.

Książka różni się od swojej ekranizacji, więc zachęcam tym bardziej, aby zapoznać się z utworem, a potem dopiero z filmem. Polecam nie tylko kobietom, panom również powinien spodobać się ten typowy angielski humor i perypetie szalonej Bridget.

A teraz biorę się za czytanie waszych postów. Pozdrawiam i miłego dnia życzę !


Właśnie czytam:

11 komentarzy:

  1. Bridget Jones to chyba jeden z nielicznych przypadków, kiedy ekranizacja podobała mi się bardziej od pierwowzoru. W filmie Bridget bawiła mnie i zyskała moją sympatię, a w książce trochę mnie irytowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widać jak różne można mieć opinie, mnie Bridget bardziej ujęła właśnie w książce :) choć ekranowa Bridget w wykonaniu Renee jest także powalająca :)

      Usuń
  2. Ja czytałam to już tak dawno, że wypadałoby wręcz sobie odświeżyć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi bardziej podobał się film niż książka, choć przemielony na holywoodzką papkę (no ok, większość obsady to brytyjczycy, chodzi o sam scenariusz). Nie bardzo pamiętam co mi nie odpowiadało, ale chyba bohaterka mnie zmęczyła. O ile filmowa Bridget była uroczą ciamajdą, o tyle książkowa wydawała mi się wulgarna i po prostu wredna. Dowcipna, inteligentna, ale kompletnie niebudząca sympatii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Baardzo dobrze wspominam tę książkę - można się przy niej zrelaksować i pośmiać. Teraz sięgaj po drugą część! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też o tym myślę, jak tylko dostanę ją w bibliotece :)

      Usuń
  5. Zaginiony symbol mnie nie porwał :) a co do Bridgit to ją uwielbiam i ta książkową i filmową :) !

    OdpowiedzUsuń
  6. Od dawna chcę zapoznać się z tą powieścią!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie przeczytam, naczytałam się wiele dobrego o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przewinęły mi się kiedyś fragmenty słynnych filmów z udziałem tejże bohaterki. :) Zawsze chciałem przeczytać "Kod Leonarda da Vinci", po tym jak na polskim przerabiałem bardzo ciekawy fragment, i ta książka chodzi za mną do dzisiaj. Mam nadzieję, że i to przeczytam, i coś o Bridget. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam tę książkę kilka lat temu, ale do tej pory wspominam ją bardzo dobrze. Jak żadna inna potrafi poprawić humor:)

    OdpowiedzUsuń