poniedziałek, 15 lipca 2013

Wrażenia po lekturze - Jerzy Pilch "Wiele demonów"

Hejka

Jestem już po lekturze Wielu demonów Jerzego Pilcha (Wydawnictwo Wielka Litera) i długo zastanawiałam się - czy ją zrecenzować czy może po prostu podzielić się swymi wrażeniami, postawiłam jednak na to drugie. Obawiałam się, że moje krótkie streszczenie historii mogłoby pozbawić niektórych z was przyjemności czytania, bo mimo przebogatej (w sensie postaci, wydarzeń, detali świata) fabuły, trudno oddzielić to, czym można się z wami podzielić od tego, co powinno pozostać tajemnicą dla potencjalnego czytelnika. Zamieszczam więc opis książki ze strony wydawnictwa, a potem dorzucę kilka słów od siebie i własną ocenę.
Opis książki:                   
- Wszyscy lubimy i umiemy snuć narracje, ale jak pan opowiada to jest prawdziwe święto opowieści! - mówi prezes Tlołka do organisty Somnambulmeistra.
Najnowsza powieść Jerzego Pilcha jest właśnie takim prawdziwym świętem opowieści – mądrej i rozbuchanej, snutej arcybogatym językiem, pełnej zaskakujących zdarzeń i smakowitych detali, pogrążonej w magicznej atmosferze, panoramicznej niczym „Sto lat samotności”, zaludnionej tyleż swojskimi, co dziwacznymi, osobliwie zabawnymi postaci, jakich pozazdrościłby Fellini z „Amarcordu”, a zarazem mówiącej o sprawach ważnych, najważniejszych, ostatecznych.
Pilch przenosi nas w tuż postalinowskie czasy lat pięćdziesiątych, do Sigły, położonej - jakże by inaczej - na ukochanym przez autora luterskim Śląsku Cieszyńskim.
Do miasteczka – ku powszechnemu zdumieniu – zjeżdża Jula Mrakówna ze swym katolickim narzeczonym. Kto ją przenocuje? Bo przecież nie wstrząśnięty ojciec, pastor Mrak! Co stało się z jej siostrą Olą, w tajemniczy sposób zaginioną? Żeby ją chociaż porwali esbecy, ale towarzysz Goniec zaprzecza! Czy miejsce jej pobytu wskaże Fryc Moitschek, który nawet jak nie był stuprocentowym cudotwórcą  – miał dar? Kim jest mężczyzna w czarnym owerolu, który wszedł do willi świętej pamięci doktora Nieobadanego i nie wyszedł?
Dawkując czytelnikom sekrety i - po części sensacyjną - intrygę, Pilch zagląda zarówno do domów jak i do głów swych bohaterów, bywa tyleż czuły i delikatny, co pikantny i bezlitosny, dowodząc, że człowiek sam sobie zagraża, a jak człowiek sam sobie zagraża - nie ma gorzej…Z charakterystycznym „pilchowym” humorem snuje zwykłe-niezwykłe historie mieszkańców Sigły, a zewsząd słychać, ten co zawsze, głęboki i majestatyczny oddech kosmosu nad dachem.
Ów „oddech” – pytania o sens życia, śmierci, wiary, Boga, miłości, cierpienia, o sens wielu demonów, które nasze historie opowiadają  – unosi się nad całą powieścią, pełną niezapomnianych sytuacji, wysnuwanych często z pozornie nieznaczącego zdarzenia. Chichoczemy czytając jak pan Naczelnik usiłuje pocałować w rękę histerycznie niechetną temu starkę Zuzannę, jak ucztują i kłócą się nad trumną pana Wzmożka, której nie sposób wynieść z domu, jak grają na grzebieniach i butelkach:  Tango zatrata. Tango  bakelit i tango szkło.
Niepostrzeżenie, raz po raz, ten chichot zmienia się w charkot, śmiech więdnie nam w gardłach, także przy zaskakującym, niesamowitym zakończeniu powieści. Nie ma już tamtego świata. I naszego też kiedyś nie będzie. Nas nie będzie. Nie chcemy tego wiedzieć, choć każdy musi się wreszcie z tym zmierzyć. I Pilch swoją ważną, całkiem niewesołą książką–księgą w przejmujący sposób nam w tym pomaga.
I jest tak, że wreszcie rozumiesz starych pisarzy, którzy pisali o niepojętej rozpaczy zostawienia wszystkiego. Pożegnaj sosnę na piaszczystym wzgórzu, pożegnaj smagłe ciało, pożegnaj hokej, pożegnaj sztruksową marynarkę – teraz rozumiesz; tysiąc razy lepiej było, jak się nie rozumiało. Żyjesz? Tak jest! Umieranie zaczęło się na dobre.

źródło: http://www.wielkalitera.pl/ksiazki/id,37/wiele-demonow.html

Opis wydawnictwa jest bez zarzutu, natomiast muszę dodać swoje trzy grosze. Otóż tym, co ujęło mnie najbardziej w tej opowieści jest właśnie język, jego bogactwo, ale i pewna przejrzystość, stylizacja, połączenie powagi z rubasznością, cudne imiona bohaterów, mnóstwo pytań pozostawionych jakby bez odpowiedzi - wszystko to ma na pewno swój urok. Moim zdaniem dodatkowym plusem jest  połączenie elementów realizmu magicznego, powieści kryminalno-sensacyjnej, filozoficzno-egzystencjalnej, nawiązania biblijne, a nawet elementy z pogranicza fantasy czy baśni to wręcz mieszanka wybuchowa. Wszystko pasujące do siebie jak ulał, tworzy niesamowitą magiczną atmosferę siglańskiej krainy czasów postalinowskich, które dają się  rozpoznać w subtelny sposób. To faktycznie powieść o sprawach najważniejszych, takich jak życie i śmierć, miłość czy wiara, a cała historia - zniknięcia i poszukiwań jednej Mrakówny czy losy miejscowego dziwaka - cudotwórcy?proroka? są jakby jedynie tłem dla rozważań natury egzystencjalnej.
Cóż, są i minusy w mej subiektywnej ocenie. Zakochałam się w tym pięknym języku Pana Jerzego, natomiast niekiedy miałam wrażenie przerostu formy nad treścią - nagromadzenie słów, licznych powtórzeń, pytań, długich zdań - wszystko to niestety trochę przeszkadzało mi w lekturze, często odkładałam książkę, aby po prostu odpocząć od tego nadmiaru. Zapewne inni uznają to za ogromną zaletę, natomiast ja chyba czytałam powieść w nieodpowiednim czasie, ciągle coś absorbowało moją uwagę, dlatego też nie powracałam do książki z wielką ciekawością. Takie powolne snucie opowieści powinno zapewne dawać czytelnikowi możliwość poznania tej magicznej atmosfery i historii stworzonej przez autora,  ja jednak  nie trafiłam z książką na odpowiedni czas do lektury. Poza tym, zawiodłam się trochę na wątku sensacyjnym - poszukiwaniach Oli Mrakówny czy roli Fryca w całej tej opowieści. Wątki te rozwijają się cały czas w takim samym tempie, bez jakiś nagłych zmian, które podtrzymywałyby napięcie, przynajmniej dla mnie fragmenty dotyczące chociażby mężczyzny w czarnym owerolu czy milczenie Juli w sprawie siostry, nie noszą znamion takiej intrygi, której chyba oczekiwałam od tej powieści.
Mogę  powiedzieć, że naprawdę warto przeczytać książkę ze względu na przebogaty język, aurę tajemniczości oraz dziwność samych bohaterów. Natomiast wszystko to trochę jak dla mnie przesłania samą fabułę - chociaż z drugiej strony - dzięki temu na plan pierwszy wysuwają się problemy i sprawy "najważniejsze, ostateczne", i chyba przede wszystkim o nie w tym wszystkim chodzi.

Moja ocena: Jeśli chodzi o styl czy leksykę daję 9/10, jeśli o fabułę czy banalnie mówiąc problematykę powieści: 6/10.  Polecam.

2 komentarze:

  1. Hm... Pilch... Lubię jego książki pod względem autobiograficznym i tego pięknego rozdarcia pokolenia jego czasu. Ale są one męczące - przerost formy nad treścią. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Pod mocnym aniołem" i jeżeli znajdę czas chętnie przczytam i "Wiele demonów" :) Chociaż chyba wolę coś lżejszego :) W końcu mamy lato :D
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń