poniedziałek, 22 lipca 2013

Recenzja - "Małe kobietki" Louisa May Alcott

Hej

Ostatni tydzień tak mnie wciągnął w wir lenistwa lub szaleństw, że nie miałam siły nic opublikować na blogu. Teraz jednak nadrabiam - kilka słów o Małych kobietkach (mój ostatni zakup, Wydawnictwo MG).
Informacje z okładki:
Louisa May Alcott (29.11.1832 - 3.03.1888) - pionierka literatury kobiecej. Znakomicie konstruowała swe opowieści nasycając je ciepłem i dowcipem. Umiała stworzyć ciekawe postaci bohaterek, z którymi łatwo się utożsamiać.

Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca, kapelana biorącego udział w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, nazywana przez córki mamisią.
Córki pani March - stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy - starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy, czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.

Teraz kilka słów od siebie. Po pierwsze, chciałam przeczytać książkę, jako że należy już do klasyki literatury, więc wstyd mi było nie zapoznać się z powieścią. Po drugie, skusiła mnie piękna okładka, opis i tytuł, a przede wszystkim przynależność powieści do literatury kobiecej XIX wieku.
I oczywiście odnalazłam tam wszystko, czego się spodziewałam po tego typu literaturze: 3-osobową narrację, wspaniałe opisy charakterów i zachowań tytułowych kobietek, wplecione wierszyki czy próbki pisaniny samych bohaterek, będące częścią ich udziału w tajnym dziecięcym stowarzyszeniu.

Powieść aż kipi od niemal dziecięcej naiwności, niewinności, ale i ciepła i ogromnej miłości, zarówno rodzicielskiej, jak i siostrzanej. To także historia wspaniałej przyjaźni miedzy bohaterkami a osamotnionym sąsiadem - przyszłym towarzyszem ich zabaw, niemal przybranym bratem.
Jednakże w pewnych momentach  - ze względu właśnie na ową niewinność i wszechogarniającą dobroć - powieść wydaję się być strasznie przesłodzona i przewidywalna - jaka konwencja i czasy - taka historia. To nie oznacza, że nie zauroczyłam się powieścią - każdy prawie rozdział był niczym przypowieść - umoralniająca, zawracająca bohaterki ze zgubnych ścieżek, ściśle wyznaczająca granice dobra i zła, prostoduszności a złych występków.

Moją ulubioną bohaterką została Jo - pełna życia, niespożytej energii, mnóstwa pomysłów, o artystycznej duszy przyszłej być może pisarki, z bohaterów zaś pokochałam starszego pana Laurence'a, jego dobroć, przywiązanie do dziewczynek, troskliwość i roztaczanie opieki nad przyjaciółkami swego wnuka.
Jest to świetna powieść na pewno dla młodzieży czy nawet dzieci, choć powinien do niej zajrzeć każdy, kto ma sentyment do literatury XIX - wiecznej. Nie wiem dlaczego, ale moim zdaniem książka nadaje się do czytania najlepiej w okresie świąt Bożego Narodzenia, pod kocem z kubkiem gorącej kawy czy czekolady, jej ciepło z pewnością rozgrzeje każdego w jakiś zimowy wieczór.

Polecam także każdemu ekranizację powieści z 1994 w reż. Gilliana Armstronga - choć ostrzegam, że jest ona połączeniem losów bohaterek z Małych kobietek i ich kontynuacji - która przyznam trochę mnie zaskoczyła (dziewczynki wkraczają już w dorosłość i muszą borykać się z poważniejszymi problemami). Plusem filmu jest zapewne dobra obsada: młody Christian Bale, Winona Ryder, Kristen Dunst czy Susan Sarandon. Spodoba się tym, którzy gustują w ciepłych, rodzinnych historiach.


9 komentarzy:

  1. Lubię takie ciepłe i rodzinne powieści, dlatego nie ukrywam, że mam ogromną ochotę na "Małe kobietki".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba już wyrosłam z takich powieści, a nie każda klasyka jest dla każdego. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się, "Małe kobietki" to przede wszystkim lektura dla miłośników takiej literatury, inni mogą odpuścić po kilku stronach znudzeni i rozczarowani :)

      Usuń
  3. hmm opis mnie zaciekawił, może się skuszę :)

    zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja z chęcią zapoznam się z tą pozycją, bo głośno o niej i zbiera same pozytywne recenzje. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja powoli nadrabiam klasykę, więc i na "Małe kobietki" w końcu przyjdzie pora. Chociaż pewnie inaczej będzie mi się czytało niż gdybym była młodsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się, jak już pisałam to raczej powieść dla młodzieży, ale z całą pewnością nic nie stracisz, powieść szybko się czyta, więc sporo czasu też nie zmarnujesz, nawet jak książka cię nie zainteresuje :)

      Usuń
  6. Ochhh małe kobietki podbiły moje serce!:)) również bardzo ale to bardzo polubiła JO :) filmu jeszcze nie miałam okazji oglądać, jednak mam nadzieję,że niebawem się za niego zabiorę:)

    OdpowiedzUsuń