poniedziałek, 30 września 2013

Philippa Gregory "Uwięziona królowa"

Hej

Przychodzę do was z recenzją powieści, od której nie mogłam się oderwać do późnej nocy. Uwieziona królowa to historia Marii Stuart, królowej Szkotów, ale i królowej Francji i prawowitej następczyni tronu angielskiego. Sama bohaterka podkreśla, że jest królową po trzykroć, namaszczoną przez samego Boga, niedostępną dla swych wrogów. Maria Stuart musi jednak uciekać ze swych ziem przed buntem nielojalnych lordów i trafia pod skrzydła swej kuzynki, królowej Anglii, Elżbiety I. Jednak tutaj musi znów walczyć o przetrwanie. Zostaje oddana pod opiekę gospodarzom zamku Tutbury. George Talbot - szlachetny i nieraz aż naiwny w swej szlachetności, wierny oddany królowej angielskiej, ceniący sobie przede wszystkim honor, który jest dla niego rzeczą świętą i nienaruszalną oraz jego małżonka - Bess, kobieta, która z ubogiej panny, dzięki swym wysiłkom, korzystnym małżeństwom i przedsiębiorczej naturze, stała się jedną z najbogatszych i cenionych kobiet, niemal współczesną kobietą interesu. Początkowo oboje cieszą się z przyjazdu Marii i pragną dzięki temu uzyskać korzyści dla siebie i swych licznych majątków.

Królowa Maria uważana jest za najpiękniejszą kobietę na świecie, pewną siebie władczynię, która nie może pogodzić się ze swym losem - losem królowej wygnanej, a potem praktycznie więźnia własnej kuzynki. Pragnie za wszelką cenę powrócić na tron Szkocji,  objąć władzę w Anglii, uznając  kuzynkę za bękarta, a także przywrócić Anglii wiarę katolicką i stare tradycje. Jej urokowi poddają się niemal wszyscy, sam George Talbot zakochuje się
w jej urodzie i intrygującej osobowości. Kolejne posiadłości, w których jest więziona Maria stają się ośrodkiem jej licznych intryg i podstępów, mających na celu a to wydanie jej za mąż, a to przywrócenie na tron lub wszczęcie buntu przeciwko Elżbiecie I.

To moje pierwsze spotkanie ze znaną autorką Philippą Gregory. Byłam bardzo ciekawa fenomenu tej twórczości i nie zawiodłam się. Sięgnęłam po chyba najnowszą pozycję z cyklu Tudorowskiego (polskie wydania), ale każdą jej powieść można czytać oddzielnie, bez znajomości wcześniejszych książek. Interesująca wydała mi się już sama narracja powieści, mamy tu bowiem przeplatające się głosy Bess, Georga i Marii, dzięki temu poznajemy różne punkty widzenia i różne refleksje na temat tych samych wydarzeń.
Jednak to przede wszystkim, jak chyba we wszystkich powieściach Gregory, historia silnych kobiet, nietuzinkowych osobowości, kobiet walczących, zdeterminowanych. W Uwięzionej królowej mamy do czynienia z walką o władzę, o honor, zaszczyty czy, jak w przypadku Bess, o własny majątek, dla którego jest w stanie poświęcić wiele. Powieść obejmuje kilka lat pobytu królowej Marii w posiadłościach Talbota, snującej nieraz bardzo nikczemne plany własnej ucieczki czy wyzwolenia spod "opieki"  równie bezwzględnej kuzynki. To historia także jednego z najbardziej znanych doradców królewskich - zaufanego kanclerza królowej Anglii - Williama Cecila, jego brutalnej polityki, doszukującego się wroga niemal w każdym, a przede wszystkim we wszystkich papistach.

Może fabuła nie jest tu jakaś arcyciekawa, tak jak już wcześniej wspomniałam, to losy uwiezionej Marii i kolejne próby podejmowane przez nią i jej zwolenników w celu odzyskania wolności, to jednak styl pisania Pani Gregory jest tak ujmujący i wciągający, że powieść czyta się z ogromnym zainteresowaniem.

Losy tych silnych kobiet, walczących o to, co jest dla nich najważniejsze, kobiet skłonnych poświęcić wszystko, niż zrzec się własnych praw, wyznawanych wartości czy dorobku całego życia, na długo pozostaną w mojej pamięci. Mogę tylko dodać, że powieść ukazuje jedynie fragment z kilkunastoletniego pobytu Marii w Anglii w "niewoli" i dopiero w jednym z ostatnich rozdziałów poznajemy  skrót dalszych, tragicznych losów królowej. Więcej nie zdradzam, choć dla miłośników historii, dzieje czy to Elżbiety czy Marii Stuart są dobrze znane. Jednak to, w jaki sposób Gregory miesza fakty historyczne z elementami fikcji/ własnym opowiedzeniem tej historii jest warte lektury Uwięzionej królowej.

Uważam pierwsze spotkanie z autorką za udane, z pewnością sięgnę po jej kolejnej pozycje, korci mnie już Biała królowa czy Córka twórcy królów, to jednak chciałabym chyba najpierw przeczytać cały cykl Tudorowski. Już nawet realizuję ten plan. Polecam gorąco powieść, sympatycy Pani Gregory chyba nie powinni być rozczarowani Uwiezioną królową, choć nie mnie to oceniać po lekturze tylko jednej książki autorki.

Pozdrawiam.

niedziela, 29 września 2013

Zaginiony symbol Dana Browna

Hej

Dzisiaj recenzja kolejnego bestsellera Dana Browna, a mowa tu o Zaginionym symbolu. Powieść jest kontynuacją losów Roberta Langdona- znanego z Kodu Leonarda da Vinci i Aniołów i demonów - wykładowcy, historyka i znawcy symboli. Robert jako już znany, ale i budzący wiele kontrowersji naukowiec, ponownie zostaje wciągnięty w tajemniczą grę i walkę o ludzkie życie. Bohater zostaje podstępem ściągnięty do Waszyngtonu, gdzie wraz z innym naukowcem - Katherine - próbuje nie tylko odkryć starożytną mądrość, ale przede wszystkim uratować życie przyjacielowi.

W Zaginionym symbolu, jak we wcześniejszych powieściach Browna, mamy do czynienia z mieszanką historii, nowoczesnych technologii, religii i wiary oraz dobrze skrywanych tajemnic. Robert staje przed zadaniem odszukania tajemnego słowa, które ma odmienić bieg świata i ludzkości i wydobyć z ukrycia pradawną mądrość. Wszystkimi jego działaniami kieruje troska o Petera Solomona, przetrzymywanego przez porywacza i szaleńca - głównego prowokatora wszystkich wydarzeń.

Brown zasypuje nas licznymi odwołaniami do historii loży masońskiej, architektury samego Waszyngtonu czy dziejami masonów, odpowiadających przez wieki za ochronę sekretów, dostępnych jedynie garstce ludzi - tych godnych poznania i zrozumienia. W powieści znajduje się także rozbudowany opis noetyki, której swoje życie poświęciła Katherine. Noetyka w książce jest nauką łączącą najnowsze technologie i dokonania z zakresu fizyki czy chemii z wiedzą naszych przodków, zaś jej głównym założeniem jest wiara w nieograniczone możliwości ludzkiego umysłu i zbiorowej świadomości, która może oddziaływać na materię, przekształcając ją.

Niestety powieść okazała się dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Zawiodłam się całkowicie na Brownie. Sama historia bohaterów, ich losy a także działania CIA i pierwsze próby odkrycia prawdy przez Langdona zajmują praktycznie połowę powieści, wloką się wręcz niemiłosiernie, dzięki czemu lektura dłużyła mi się w nieskończoność i często odkładałam ją na bok. Kolejnym minusem jest nie sam pomysł na fabułę, lecz jego realizacja. Czytelnik zostaje zasypany taką masą informacji historycznych czy rekonstrukcji losów samych bohaterów lub ich dokonań/ działań, że nie jest w stanie skupić się na samej intrydze i akcji, która przez te zbyt częste jak dla mnie wtręty, spowalnia i gasi ciekawość odbiorcy.

Nie jestem znawcą historii, ale wydawało mi się, że niektóre pomysły czy wątki były naciągane, lub po prostu zostały wepchnięte w powieść, i jak dla mnie jeszcze bardziej zagmatwały już i tak zaplątane dzieje bohaterów. Drażniło mnie też wiele odwołań do losów samego Langdona, tych znanych już czytelnikowi z wcześniejszych powieści, choć dla kogoś mającego pierwszy kontakt z twórczością Browna nie będzie to żaden problem. Wycięłabym z powieści również wiele dialogów, a samą fabułę zrekonstruowała w ten sposób, aby zakończenie było dla czytelnika czymś wyczekiwanym z ogromnym zainteresowaniem, zaskoczeniem, niespodzianką. Natomiast jak dla mnie wszystkie wydarzenia następujące po sobie ani nie wprowadzały jakiś spektakularnych zwrotów akcji, ani nie prowadziły do zaskakującego, intrygującego zakończenia, którego w powieści praktycznie nie uświadczyłam. W żaden sposób nie zostałam poruszona, zdziwiona, to tak jakby ktoś nadmuchał balonik, a potem spuścił z niego powietrze, tak właśnie się czułam. Sekrety loży masońskiej i tajemnicze SŁOWO z jego ukrytą mądrością zupełnie mnie nie zainteresowały.

Moje rozczarowanie wynika również z faktu, że tego wszystkiego o czym napisałam, nie zabrakło mi w Kodzie Leonarda da Vinci czy Aniołach i demonach, których lekturę wspominam bardzo miło i chętnie do nich wracam. Nie polecam powieści Zaginiony symbol, jest najgorszą ze wszystkich części, których bohaterem jest Robert Langdon. Teraz z ogromnym sceptycyzmem będę podchodzić do kolejnych pozycji Pana Browna, a jego najnowsza powieść Inferno (kolejne przygody Langdona) stoi pod dużym znakiem zapytania. Pewnie moja ciekawość zwycięży i ją przeczytam, natomiast podejdę do niej z wielką ostrożnością i już nie tak dużymi wymaganiami i oczekiwaniami, jak przed lekturą Zaginionego symbolu.

Pozdrawiam.

środa, 25 września 2013

Dziennik Bridget Jones - tego mi było trzeba !

Hej

Powracam po długiej przerwie, to były chyba najcięższe i najdłuższe 3 tygodnie w tym roku. Jak tylko nastał weekend chwyciłam po książkę, która całkowicie mnie zrelaksowała, rozśmieszyła, pokrzepiła....

Dziennik Bridget Jones Helen Fielding jest chyba większości z was znany, jeśli nie z lektury to przynajmniej z ekranizacji dwóch części historii.
Książka faktycznie jest dziennikiem narratorki i głównej bohaterki Bridget - która jest uosobieniem wielu z naszych babskich problemów i rozterek dnia codziennego. Zapisuje w swym dzienniczku liczbę wypalonych papierosów, wypitych kieliszków wódki czy zjedzonych kalorii.
Bridget jako samotna i już nie tak młoda kobieta poszukuje miłości życia, przystojnego mężczyzny, który będzie ją kochał mimo wszystko. Własna matka stara się ją za wszelką cenę zeswatać z każdym pojawiającym się na horyzoncie kawalerem bądź rozwodnikiem. Bridget natomiast, skuszona flirtem i zainteresowaniem ze strony szefa, wdaje się z nim w romans. Bardzo szybko jednak Daniel okazuje się być draniem i popaprańcem - jakby to ujęli przyjaciele bohaterki. Wtedy też Jones postanawia zmienić swoje życie, począwszy od nowej pracy. Oczywiście wszystko dobrze się kończy, a Bridget znajduje tego jedynego.

Książka jest pełna uroku dzięki świetnej kreacji głównej bohaterki, która ze swoją naiwnością, prostotą, ale i wielkim sercem potrafi nas rozśmieszyć lub wzruszyć do łez. We wszystkim, co mówi i robi jest tyle naturalności i szczerości, iż nie sposób nie kibicować wszelkim jej staraniom. Gdy powie coś głupiego, gdy nie potrafi się zachować w jakiejś sytuacji, gdy rozmyśla o głupotach i błahostkach jak o końcu świata - jest w tym przede wszystkim tak autentyczna, że pokochałam ją od pierwszej strony. Bridget to nie jedyna świetna postać w książce, uwagę przykuwają też: Daniel - szef bohaterki, wiecznie napalony związkofob, matka Bridget czy chociażby sam Pan Darcy, surowy, powściągliwy mózgowiec z jednej strony, a pełen poświecenia i ciepła z drugiej. Książka Pani Fielding nie miała być i nie jest jakimś wybitnym dziełem literackim, to lek na wszystkie nasze kobiece dolegliwości w pigułce, pełen humoru - aby rozweselić i pełen miłości i sympatii płynącej od Bridget , która ujmuje swą prostodusznością i budzi same dobre emocje.

Książka różni się od swojej ekranizacji, więc zachęcam tym bardziej, aby zapoznać się z utworem, a potem dopiero z filmem. Polecam nie tylko kobietom, panom również powinien spodobać się ten typowy angielski humor i perypetie szalonej Bridget.

A teraz biorę się za czytanie waszych postów. Pozdrawiam i miłego dnia życzę !


Właśnie czytam:

poniedziałek, 9 września 2013

Polecam do obejrzenia :)

Hej

Wracam na chwilkę, ale nie z recenzją książki. Praktyki zawodowe zajmują mi każdą wolną chwilę, albo nie ma mnie w domu, albo jestem i pracuję. Ale cieszę się, bo już odzwyczaiłam się trochę od ciągłego ruchu i zamętu :)

Jedyne na co mam siłę po całym dniu to ciepły koc, filiżanka ziółek i dobre kino. I z tym właśnie dzisiaj przychodzę. Mam kilka perełek do polecenia.


 

1. Serial kostiumowy Downton Abbey - wspaniała produkcja, urzekła mnie od samego początku, znana z pewnością wielbicielom gatunku. Przeplatające się sukcesy i niedole arystokracji angielskiej oraz licznej i jakże barwnej służby - cały wachlarz ludzkich uczuć, słabości, lęków, pragnień. Dobra obsada, cudowne kostiumy, wnętrza.... Obejrzałam wszystkie sezony i czekam na kolejny.
2. Brzydka prawda - amerykańska komedia z 2009 roku, jak dla mnie udane połączenie humoru i romansu. Lekki i przyjemny, spełniający moje oczekiwania. Chyba największym zaskoczeniem była dla mnie rola Gerarda Butlera, nigdy bym nie pomyślała, ze odnajdzie się w komedii romantycznej, a tu proszę, wraz z Heigl tworzą udaną filmową parę.


3. Do szpiku kości - film z młodziutką Jennifer Lawrence, pozornie prosta historia - młoda dziewczyna poszukuje zaginionego ojca, aby utrzymać dom i godne życie. Świat jednak jest okrutny, a bohaterka musi zmierzyć się z tym co, najgorsze. Ten film to kilka słów, kilku bohaterów, gdzie cisza, gesty, obrazy odgrywają najważniejsze role. Jest w nim coś magicznego, ale i banalnego, dla jednych okaże się wielką nudą i klapą, dla innych intrygującą historyjką. Ja dałam się uwieźć :)


Jeszcze zaglądam do was i uciekam.